Na tym filmie wygląda jak duch, chwilami półprzezroczysty, prawie znika, to znowu kawałek dalej się odtwarza. Było to 20 lipca 1969 roku, a dziś umarł.
Neil Alden Armstrong był pierwszym człowiekiem, który stanął na Księżycu. W 1969 r. był dowódcą misji Apollo 11, która dotarła ziemskiego satelitę. Powiedział wtedy słynne słowa: „Dla człowieka to jeden mały krok, dla ludzkości skok ogromny”.
Takie mocne losowe sprawy się dzieją. Świat coś wyśniwa, coś jest blisko, wczoraj sąd nad Breivikiem, łazik z teleskopowymi oczami zwiedza Marsa, tygrys w niemieckim zoo zabił opiekującą się nim kobietę, a to wszystko wiadomo z jednego rzutu oka. I za chwilę się zmieni. Na tym chyba wszystko polega, że jest ruch i zmiana, które wciąż rysują nowy wzór, nowe linie na Ziemi.
Aż strach zbiera co przyniesie jutro, bo tempo zmian przyśpiesza i do pełni „niebieskiego księżyca” zostało tylko kilka dni. Czyżby mały krok śmierci Armostronga był sygnałem ponownego wielkiego skoku dla Ziemi?
Stefanie, nie strach, nie, to się chyba wśród wydarzeń dzieje ciągle, bez pisania bloga nie zauważyłabym tego, że ciągle układają się jakieś wzory losu:)
przyspieszenie jest w uzgodnionej rzeczywistości, w przyjętym przez większą część ludzi trybie życia, a tak to nie jestem pewna, dusze tych samych ludzi mogą być powolne, dusze lubią żyć w tempie adagio, largo, czy jeszcze wolniej…
w coś takiego wierzę:)
sroka mieszka w klonie i skrzeczy teraz z całych sił!!!
Masz całkowitą rację…strach ma wielkie oczy, ale sam jest malutki i strasznie boi się tych dwóch psów, które biegną na pomoc gdy sroka skrzeczy;)
tak, ja też poczułam, że takie dwa straszne imiona muszą należeć do wielkich obrońców:)